piątek, 28 grudnia 2012

20 % w Rossman i 30 % w Super-Pharm

                                                                                                                   Źródło

Do 31 grudnia można skorzystać z upustu 20 % w Rossmanie i 30% w Super-Pharm.
Jakie są warunki tej promocji?

Rossman
20 % upustu dla posiadaczy karty Rossnę.Rabat dotyczy wszystkich produktów.
Wiem, że przez najbliższe pół roku mój maluszek będzie na przykład wcinał zupki i deserki ze słoiczków czy kaszki, więc dzisiaj obkupiłam się tym i nie tylko tym.I aż przyjemnie było spojrzeć na rachunek, na którym widniała pierwotna cena, a następnie kwota do zapłaty ponad 40 zł mniej!
A za 40 zł mogę kupić pyszną mieloną włoską kawę i kilka moich ulubionych herbat!:))
Dodam, że rabat z karty jest również przyznawany.Co prawda marne te rabaty -ja mam obecnie 4%. Zwiększa się, w zależności od częstotliwości zakupów w Rossmanie.Maksymalny to 10%, o ile mnie pamięć nie myli. A co tam. Dlaczego mam płacić więcej, skoro mogę mniej?

Super-Pharm

Rabat 30% na wszystkie produkty do makijażu! Upust dla posiadaczy karty Lifestyle.Kartę można wyrobić na miejscu w sklepie. Przynajmniej tak było.Chyba, każda bywalczyni Super-Pharmu ma taką kartę, bo przy kasach czasem słyszę: Ma pani kartę stałego klienta? nie? A chciałaby pani?
I pochwalę się moimi zdobyczami. Zakupiłam puder i tusz do rzęs, bo mi się kończy.Generalnie, jeśli chodzi o kosmetyki do makijażu, zazwyczaj poluję na te po obniżonych cenach.Raz  udało mi się kupić za połowę ceny mój ulubiony tusz, który nie jest, według mnie, tani w swojej regularnej cenie.


Życzę, kochane, udanych zakupów nie tylko w Rossmanie i SuperPharmie, ale w innych sklepach, gdzie zaczynają się wyprzedaże.

środa, 26 grudnia 2012

Jak to było w Wigilię...kiedyś i teraz

                                                                                                              Źródło 
Kiedy nadchodzi czas Wigilii i po, wracają wspomnienia sprzed dobrych kilku i więcej lat.W większości przypadków Wigilia odbywała się u moich dziadków w Rzeszowie.Mieliśmy do pokonania, bagatela, 60 km.Zbierała się wtedy cała nasza rodzina.Najbardziej lubiłam czas przedwigilijny.

Kilka dni przed, moja babcia piekła wspaniałe ciasta, które chowała przed łakomczuchami do szafek.Były to: wuzetka przekładana kremem dwukrotnie, ciasto królewskie: ciasto kruche z masą orzechową i jabłkową, makowiec (nie rolada makowa!) z jabłkami i wiśniami, szarlotka, serowiec i ciasto drożdżowe - warkocz pleciony.
Siedziałyśmy w kuchni cały dzień.Pomagałam jej w pichceniu.Lubiłam to, bo była to też okazja do rozmów o życiu, o rodzinie.Opowiadałam jej o szkole, o moich rozterkach sercowych i innych duperelach.Przy okazji usłyszałam  historie sprzed lat. Z perspektywy czasu, gdy myślę o tym  - ten czas był bezcenny.

Przez dwa dni w wannie pływały karpie.Trochę się ich bałam.Rybki przynosił dziadek.Natomiast babcia zajmowała się resztą...a my, tzn. ja i dziadek zamykaliśmy się w drugim pokoju.

Dziadek robił zakupy.Kursował po sklepach i wciąż był w biegu.Coś załatwiał, coś przynosił, kogoś poznał, spotkał, z kimś zawsze zagadnął, dowiedział się o czymś i o kimś, że to i tamto, kto i co.Żywe srebro, dusza towarzystwa i choleryk w pozytywnym słowa tego znaczeniu.
Babcia spokojna, wyważona, domatorka - pani domu.

Jak to na Podkarpaciu jest, w wigilię obowiązkowo musiały być pierogi.Pierogi z kapustą i grzybami, ruskie i z owocami dla dzieci.
Na stole leżała figurka Pana Jezusa na sianku, a wokoło opłatek z miodem, którym dzielimy się, składając najlepsze życzenia.Dlaczego z miodem?bo, odrobina miodu symbolizuje dobrobyt i bogactwo.
Na pierwsze danie był  przepyszny barszcz biały na wywarze z grzybów z uszkami.Babcia lepiła całe mnóstwo uszek, więc było ich pod dostatkiem.Brała zawsze pod uwagę, że będą dokładki.I były!
W kolejności ustawiały się: kapusta gotowana z grzybami i z białym grochem, smażony karp lub pstrąg pieczony z jarzynami, z kiszoną kapustą i ziemniaczkami i karp w galarecie po żydowsku.
A na końcu  Wigilii  - śpiewanie kolęd i wcinanie ciast.Później miętowa herbatka i rewelacyjny, na poprawę trawienia, kompot z suszek.
Zdarzało się, że czekaliśmy do północy, po to, aby pójść na pasterkę.

Nie było zwyczaju prezentów pod choinką. Oczekując na wigilię nie czekaliśmy na prezenty.Prezenty dostawaliśmy od Mikołaja w mikołajki czyli w nocy z 5/6 grudnia - tylko wtedy.

Pierwszy i  drugi dzień świąt upływał w przyjemnej atmosferze.Najbardziej lubiłam  wyjście do kościoła, atmosferę tego miejsca i śpiewanie kolęd.

Jeśli nie wyjeżdżaliśmy do dziadków, to wtedy świętowaliśmy u nas, czyli w moim rodzinnym domu.Wówczas, również wszyscy gromadziliśmy się przy stole.Wielki zjazd rodzinny raz w roku. I to było fajne.Ciepły, pełen długich rozmów, radosny czas.

Te święta spędzaliśmy u rodziców męża.W mazowieckim trochę inaczej się je obchodzi.Też dzielimy się opłatkiem. Zamiast barszczu z uszkami jest zupa grzybowa.Są pyszne krokiety z kapustą i grzybami i czerwony barszczyk.Nie ma smażonego karpia i ryby w galarecie, ale jest ryba po grecku na zimno i śledzik w oleju. W tym roku wylądowały na stole wigilijnym moje pierogi ruskie i makowiec.

A jaka potrawa wigilijna najbardziej Wam smakowała? Mi smakowały krokiety teściowej i ...moje pierogi ruskie z cebulką:)

Nie wspomniałam o prezentach.Było ich całe mnóstwo pod choinką.Po wigilii  - ich rozpakowywanie.I żadnej rózgi.Dobrze.Jak byłam mała to dostawałam rózgę z prezentem i było mi chyba smutno wtedy..
Największą radość z prezentów miały dzieci.Mikołaj chyba przesadził odrobinę- choć moim zdaniem nie- bo następnego dnia Majka mówi:
Mamo, mi to w ogóle się miesza już wszystko, tyle prezentów dostałam, że nie wiem ile.Ja już nie chcę dostawać żadnych prezentów! żadnych!Może oddamy komuś trochę moich zabawek, bo mam za dużo.O na przykład tego dinozaura.
Majka nie ma dużo zabawek.Zabawek nie kupujemy prawie w ogóle. Dostaje przy okazji.
Ja: Maju, jak Twój braciszek podrośnie i przestanie bawić się tymi zabawkami to oddamy dzieciom , które nie mają ich w ogóle.
Majka: Ja chcę teraz.

Więc, pomyślimy nad tym i spakujemy paczkę.Jedyne zabawki, jakie zostaną na pewno to klocki, puzzle, gry planszowe, tory i przytulanka-piesek. Tych nie odda.To wiem.


wtorek, 25 grudnia 2012

Świątecznie i prezentowo

Hej kolęda, kolęda..

Zdrowych i spokojnych Świąt w  gronie rodzinnym życzę wszystkim!


A oto nasza wystrojona choinka. Wczoraj wieczorem pod choinką Mikołaj zostawił prezenty , w tym m.in  dla Majki, według życzenia spisanego w liście do Mikołaja.
Zamek dla koników Pony, hmm..., nie okazał się tak superancki, jak w reklamie TV.Według mnie jakość wykonania za kwotę grubo ponad 100 zł, pozostawiała wiele do życzenia.Ale to nieważne, bo Majka była zadowolona. Szkoda tylko, że nie grały melodyjki zamkowe. Zepsute. I co teraz? Mikołaj ma odesłać do naprawy? A to feler.
Najbardziej jednak Mai przypadły do gustu, dołączone gratis do zamku, mini puzzle.Zabrała się natychmiast do ich układania.
W wigilię, którą spędziliśmy u teściów, zajadaliśmy się pierogami ruskimi, mojego wykonania.A na deser makowiec z jabłkami.

 
A oto moje dzieła:)

I jeszcze dwa newsy.Hubcio rano w wigilię usiadł sam i tak sobie chwilę siedział, zadowolony ze swojego wyczynu!


A dzisiaj przeraczkował 2 metry! co prawda trochę chwiejnie, ale to nieistotne. Uczy się chłopak.




sobota, 22 grudnia 2012

Pomysłowy listonosz

Pomysłowość naszego listonosza nie zna granic.To chyba wpływ, zbliżających się wielkimi krokami, świąt i presja dostarczenia paczki czy przesyłki na czas.

I oto awizo dla mnie wyjęte ze skrzynki.Próbowałam z mężem rozszyfrować  ostatni wyraz.


Nic innego nie przychodziło nam do głowy jak:zegary.Skrzynka na zegary? O rany, co to za skrzynka? nie słyszałam o takowej. Może sąsiadka wie? nie wie.

Okazało się, że jest taka skrzynka.Skrzynka z licznikami na naszym piętrze, w korytarzu, tuż obok naszych drzwi.Mąż wykazał się inteligencją i wpadł na to.

Nasz listonosz zafundował nam niezłą zagadkę!

czwartek, 20 grudnia 2012

Kiedy pojawią się...ząbki?


                                                                                                                  Źródło

Synek skończył 7 miesięcy, a  zębów ani widu, ani słychu.Chociaż nie. Słychać, słychać dobrze jak idą! jak się przebijają.Czemu po prostu nie wyjdą i już! Dziecina musi się męczyć i męczyć.Dostaje i przeciwgorączkowe, przeciwbólowe i homeopatyczne. Ile można?
Dziś w nocy było 39 stopni gorączki, w dzień podobnie.Nie nadążam ze smarowaniem magicznymi żelami i  z chłodzeniem gryzaków.Co prawda, najlepsze są te, których nie powinien gryźć.Na 1- szym miejscu, oprócz cyca, plasuje się: noga od krzesła, w dalszej kolejności wygrywają: uchwyt do fotelika samochodowego, kapcie mamy, stojaki od suszarki, dywaniki i wiele innych.
Dla porównania - Majka żadnych dolegliwości z tytułu ząbkowania nie miała. Po prostu, pewnego pięknego dnia, obudziła się z dwoma ząbkami.Myślę sobie,że nawet nie poczuła i my też nie. Noce przespane.
Z Hubciem jest inaczej. Sygnalizuje dobitnie, kiedy mu doskwierają bolące i swędzące dziąsełka.Pokazuje to również.Rączka w buzi prawie zawsze. Tak, jakoś woli swoje paluszki od gryzaczka.
Mam nadzieję, że to tylko tak na początku. Potem wszystko się ustabilizuje.Bo chyba tak będzie? Ile jeszcze nieprzespanych nocy ?Co 2-3 godziny pobudka i karmienie.
Wpadłam w rytm niespania czy może niedosypiania. Co dziwne.Nie czuję się bardzo zmęczona.Organizm przyzwyczaił się.
Wiadomo, czasem oczy się zamykają - jak głowa jest blisko poduszki..

Mówię do męża: Na pewno nie dałbyś rady tak funkcjonować.
On na to: Bo ty masz cycki i karmisz.To dlatego masz taką siłę i radzisz sobie.

Coś w tym jest, bo karmienie wyzwala hormony szczęścia:)A może to dzięki tej czekoladzie, którą czasem sobie skubnę? Tyle się mówi, że czekolada przeciwdziała zmęczeniu i jest na depresję.Prawda leży gdzieś po środku.

                                                                                

Kolejność nie musi być zachowana, byle bezboleśnie.Kończę, bo synek wzywa.




wtorek, 18 grudnia 2012

Dlaczego warto czytać baśnie i bajki dzieciom?

Czy warto czytać baśnie z Babą Jagą i wilkiem z bajki o Czerwonym Kapturku w roli głównej? Może lekko podkoloryzować bajkę dziecku? Dlaczego? Żeby, nie była taka straszna...Tak robiłam, do co najmniej drugiego roku życia mojej córki. Uważałam, że okrutne i bez serca macochy, złe wiedźmy, wilki, Baby Jagi i inne potwory mniej lub bardziej  straszne, są mało przyjemne i przerażające dla mojego dziecka, które jest jeszcze za małe i trzeba je chronić.                                          
                                         
Źródło
Czy czytać dzieciom bajki, których mogą się bać? Tak. Trzeba. Tego zdania jest każdy psycholog dziecięcy  czy bajkoterapeuta.         


Dzieci, po przez świat baśni i bajek, uczą się, że w otaczajacej je rzeczywistości istnieje dobro i zło - uczą się je rozróżniać, przewidywać konsekwencje zdarzeń.Zdarzeń, które przenoszą do swojej rzeczywistości. Uczą się właściwego postępowania zgodnie z przyjętymi zasadami moralnymi i normami społecznymi.Dzieci, zazwyczaj, utożsamiają się z bohaterem bajki - tym pozytywnym. Nabierają odwagi i wierzą , że dobro zwycięży, a zło przegra. Te emocje przenoszą ze świata fantazji do rzeczywistości i dzięki temu, nieświadomie, łatwiej im stawiać czoło wszelkim przeciwnościom i trudnościom. Wierzą  we własne siły.

Jaka jest puenta w baśni o Kopciuszku? taka, że biedna i usługująca rodzinie dziewczynka, zostaje żoną księcia i odzyskuje wiarę w siebie.
Baśnie i bajki wychowują i uczą jednym słowem. Jaki jest, na przykład, morał bajki o Czerwonym Kapturku? Trzeba być posłusznym mamie i nie odpowiadać na zaczepki obcych.

Pamiętam, jak z duszą na ramieniu przeczytałam po raz pierwszy Czerwonego Kapturka. Jak zareaguje? Będzie przerażona? Skądże. Majka chciała, żebym jej czytała tę bajkę dzień w dzień, przez okrągły tydzień. Podobnie rzecz się miała z Babą Jagą. Zaczęła kombinować: że skoro może być Baba Jaga, to dlaczego nie -  Maja Jaga i tak dalej. Teraz wiadomo, skąd nazwa mojego bloga...
Fajne jest to, że dzieci, mimo, iż świetnie wiedzą, co będzie na końcu danej bajki, to i tak, takie same emocje towarzyszą, jak  za pierwszym razem. Moja córka tak ma.

Spotkałam się z przeciwnikami czytania baśni, dlatego, że opowiadania są czasem zbyt okrutne:zła macocha wygania dzieci do lasu, aby pożarły je zwierzęta, Baba Jaga chce upiec dzieci w piecu i tak dalej.

Myślę sobie, że skoro baśnie przetrwały tyle lat i wciąż się je czyta, to muszą nieść w sobie przesłanie. Jak byłam dzieckiem, uwielbiałam jak mama mi czytała baśnie Andersena i Braci Grimm. Potem, sama je czytałam, będąc już w szkole. Dlatego, że uwielbiałam obserwować oczami wyobraźni zmagania dobra ze złem, a w konskwencji szczęśliwe zakończenia.

Nie przepadam, wręcz nie lubię, agresywnych i pełnych przemocy bajek w telewizji. Często ta przemoc jest zbyt wyraźna. Często bohater, okazuje się, ma wiele żyć.  I jak interpretować taką bajkę?  Jak dziecko to interpretuje w swojej wyobraźni?Że zabijanie to taka zabawa..Tu poruszyłam negatywny wątek...

Oprócz czytania, też oglądamy bajki głównie Disney'a i Pixar'a, w których do tej pory nie spotkałam się z przemocą i agresją czy bajki na znanym programie wszystkim rodzicom i dzieciom.


Godna polecenia jest publikacja "Złotych Myśli" zatytuowana "Bajki z sukcesem w tle", która zbiera same pozytywne opinie.

Publikacji patronują stowarzyszenie WIOSNA i fundacja Oscar.




Kto chce, aby jego dziecko w wieku dorosłym nie bało się realizować swoich marzeń?( kliknij!) 

Pobierz bezpłatny fragment publikacji.


 

Od dziecka wpajane są nam pewne wartości

Przez całe życie, a zwłaszcza w dzieciństwie i w okresie dojrzewania, do naszych mózgów docierają setki, a może nawet tysiące ograniczających przekonań. Już jako dziecko słyszymy: „Nie rozmawiaj z obcymi, obcy są niebezpieczni”, „Nie wychylaj się!”, „Pieniądze nie rosną na drzewach!”, „Nie dasz rady, nawet tego nie próbuj!”, czy zwykłe „Jesteś na to za mały!”. W młodości słyszymy: „Ucz się dobrze, to zdobędziesz dobrą pracę”, „Żeby być bogatym, trzeba pierwszy milion ukraść” itp. Co gorsza, stwierdzenia te najczęściej słyszymy od osób najbliższych naszemu sercu, które traktujemy jak autorytet. Zazwyczaj wypowiadają je nasi rodzice, dziadkowie, opiekunowie, nauczyciele, a czasem nawet nasi przyjaciele.

Kiedy rodzice wymawiają te słowa, zapewne mają dobre intencje. Zależy im na bezpieczeństwie dziecka, boją się o nie i chcą je chronić. Jednak przy okazji je okaleczają. Każda taka uwaga wdrukowuje się w umysł dziecka, w umysł młodego człowieka i po pewnym czasie staje się przekonaniem. A wiarę w przekonania jest bardzo ciężko przezwyciężyć.

Publikacja ta jest adresowana do rodziców, którzy chcą już od najmłodszych lat wpajać dzieciom teorie związane z sukcesem, motywacją, pozytywnym myśleniem i odwagą.

Te inspirujące bajki dla dzieci można odtwarzać lub czytać swoim pociechom do poduszki, lub jako rodzaj rozrywki w ciągu dnia. Zawarte w opowiadaniach przesłanie dotrze do młodych umysłów naszych pociech i zagnieździ się w nich, aby wkrótce wykiełkować i przynieść niesamowite plony. Opowiadania te mogą być również kierowane do starszych dzieci.


Satysfakcja gwarantowana!

 

sobota, 15 grudnia 2012

Popatrzę sobie przez okno!

Synek wczoraj skończył 7 miesięcy i z tej oto okazji postanowił spróbować  swoich sił. Podniósł się ze swojej dotychczasowej pozycji czołgisty lub pełzacza; a ja nie wierząc własnym oczom, co moje dziecko wyczynia, bach po aparat i cyk, zrobiłam mu parę zdjęć. Trochę się wystraszyłam, bo to ciut za wcześnie  na takie próby.I tak przez chwilę sobie stał. Jak się zmęczył, to sobie przyklęknął na chwilę zadowolony z siebie.



 I jeszcze jedno zdjęcie sprzed tygodnia..


Postanowił sam sobie wybrać klocki, te, które mu się podobają.Całe szczęście, kontakt go nie zainteresował. Mimo to, chwilę potem odsunęliśmy go w inne miejsce. Małego Poszukiwacza Skarbów.

piątek, 14 grudnia 2012

Róż górą

                                                                                                                 Źródło

Moja córka, przedszkolak, od kilku miesięcy ma fazę na róż, a zwłaszcza na jasny róż.Jeszcze do niedawna jej ulubionymi kolorami były...czarny, niebieski i zielony i wszelkie ich odcienie.

Nie tak dawno, bo w maju, kupowaliśmy jej sandałki w sklepie ortopedycznym.Wiadomo, że w takim sklepie wielkiego wyboru w kolorystyce nie ma.Były dwa kolory, spośród, których mogła wybrać: ciemny granat i jasny różowy.Rzecz jasna, podobał mi się ten drugi, w sam raz dla dziewczynki:) A Mai i tacie: granatowy.Zostałam przegłosowana.I tak przez całe lato, moje dziecko chodziło w granatowych butach i granatowej sukience - jej ulubionej  - którą otrzymała od babci.

To była przeszłość.Teraz Majka wielbi róż i przebiera się za księżniczkę.Nie wiem skąd jej się to wzięło.Pewnie w przedszkolu solidaryzuje się z innymi dziewczynkami.Ostatnio męczyła tatę, żeby jej przemalował pokój na różowy, bo żółty jej się już nie podoba.Takie tam kaprysy...

Jeśli chodzi o matkę, to: lubię róż, ale w postaci drobnych dodatków.Nie lubię, ciemno różowych dziecięcych ubranek.Wybieram te, gdzie róż jest jedynie zaakcentowany, a dominują inne kolory, pastele, biel.Ale o gustach nie będę rozpisywać się.


Ostatnio przyjechała babcia.I tak rozmawia sobie z Mają.

Maja mówi: ja tak bardzo chciałabym mieć ogródek i nawet taki mały domek, nie musi być duży...
Babcia mówi: Maju, jak będzie lato, to przyjedziesz do babci i będziesz babci pomagać w ogródku.Mam dla ciebie łopatkę , grabki...
Maja: Takie grabki w sam raz dla mnie?
Babcia: Tak Maju
Maja: Różowe????


W TV pokazuje się nasz Stadion Narodowy.
Ja: Maju, pamiętasz ten stadion? jak jechałyśmy pociągiem i widziałaś go wtedy....
A Maja śpiewa: Polska biało-czerwoni, Polska biało-różowi....

Tak sobie myślę, że każde dziecko przechodzi fascynację kolorami.Nie wiem czy chłopcy też tak mają, ale dziewczynki na pewno:)


środa, 12 grudnia 2012

Idziemy się kąpać!

Idziemy się kąpać! Do kąpieli! Wołamy, a nasz maluszek ucieka, chowa się... Póki to jest tylko "przedkąpielowa" zabawa, to pół biedy. Gorzej, gdy musimy przekonywać różnymi sposobami nasze dziecko, dlaczego ma się akurat dzisiaj wykąpać.A ono zwyczajnie nie ma na to ochoty i już!

Moja córka, jak była młodsza, miała może 2 lata, 2 i pół, miała fazy niekąpania się i żadną siłą nie można było jej zaciągnąć do łazienki.Prędzej umyła ząbki niż wskoczyła do wanny.Starałam się jej uprzyjemnić ten czas, co rusz podrzucając nowe, atrakcyjne zabawki, wymyślając przeróżne zabawy kąpielowe.Były skuteczne na raz, dwa, ale nie w długim przedziale czasu.

Od kiedy zabrałam ją na basen, jej podejście do wody się zmieniło.Nie płakała, gdy nagle kropelka wpadła jej do oczu, podczas mycia głowy.Chętniej kąpała się w domu.

Raz wypatrzyłam na jednej z aukcji internetowych statek do kąpieli.Rozkłada się go na części i dziecko ma kolorowe łódki, które unoszą się na wodzie.I to był udany zakup.Mamy go już prawie 2 lata, a córka nadal bawi się nim.Łódki służą też do przyrządzania zupki, kawy z pianką czy herbatki dla mamy:)W zależności na co mama ma ochotę.

 
Drugim, trafionym w dziesiątkę zakupy były i są piankowe puzzle - litery alfabetu.Długo wiszą na naszych płytkach:)Prawie 2 lata.Połączenie przyjemnego z pożytecznym.Tak się zaczęła nauka i poznawanie literek.Są mega leciutkie i zamoczone w wodzie przyklejają się do wanny czy do ciała.Po zakończonej kąpieli nie trzeba ich specjalnie osuszać. Nie osadza się na nich pleśń czy inny osad. Wiszą sobie w siateczce i czekają na następne kąpanie.




Kolejnym, sprzed kilku dni, udanym moim zakupem, są kredki do kąpieli. Pomyślałam, że skoro niunia lubi malować, to niech spróbuje i w wannie.Kredkami można malować po wannie i po skórze dziecka.Malunki bardzo łatwo usunąć z wanny.Wystarczy przetrzeć wilgotną gąbką czy ręką. Producent, zaznacza, że kredki są przeznaczone od 3 lat.Nie mogą być używane wokół ust i oczu.Myślę, że takie malowanie to byłaby też niezła zabawa dla młodszych dzieciaczków, ale pod okiem rodzica.




I tak od kilku dni, Majka po przyjściu z przedszkola, ciągnie mnie do łazienki, bo chce się kąpać.Wszystko przez te kredki! Kiedy mówię, że jest za wcześnie na kąpanie,  odpowiada: no, mamo, patrz, przecież jest już noc!
I jak nie przyznać dziecku racji, gdy o 4 godzinie po południu jest ciemno za oknem:)


wtorek, 11 grudnia 2012

Jak przygotować swoje dziecko na pojawienie się rodzeństwa?

Są różne sposoby na przygotowanie naszego rodzynka/i na pojawienie się nowego członka rodziny, który zostanie już z nami na zawsze.Nie na chwilę, nie na kilka dni- bo tak czasem myślą dzieci.
Sprawdzoną metodą  jest moc przekazu  i moc terapeutyczna książeczek dla dzieci. Poniżej wybrane przez mnie i "przetestowane przez moją córkę" te, które znakomicie pokazują czas oczekiwania i moment pojawienia się na świecie  młodszego rodzeństwa.
Zanim przyszedł na świat młodszy brat, moja córka kazała sobie często czytać Zuzię i Franklina.Zuzia była w czołówce, bo bohaterką była dziewczynka:)

Zuzia i nowy dzidziuś

                                                Wydawnictwo  Media Rodzina, 2008

"To dziwne, mama Zuzi robi się coraz grubsza.Musisz mniej jeść - orzeka Zuzia.W końcu mama oznajmia: w naszej rodzinie pojawi się nowy dzidziuś. Zuzia nie wierzy.W jej głowie kłębią się tysiące pytań...."
Zuzia zostaje zaangażowana przez całą rodzinę do domowych przygotowań na pojawienie się jej młodszego braciszka.Sprawia jej to ogromną frajdę.Już się nie może doczekać, kiedy zostanie starszą siostrą!Zuzia chce, aby dzidziuś po urodzeniu spał razem z nią w pokoju.W związku z tym, odbywa się wielkie przemeblowanie w pokoju dziewczynki.Tymczasem mama szyje kocyk dla maluszka i wyjmuje z lamusa maleńkie ubranka Zuzi, które kiedyś jej służyły, a niedługo będą w sam raz dla jej braciszka.W końcu mama urodziła dzidziusia.Zuzia i tata odwiedzają ją w szpitalu.W domu starsza siostra chciałaby brać udział w wszystkich czynnościach pielegnacyjnych swojego brata.A podczas spacerów z dumą pcha wózek.
Książeczka liczy 24 strony, ma miękką okładkę.Napisana jest prostym, przystępnym językiem  i co ważne ma bardzo ładne ilustracje, które są na każdej stronie.

Franklin i dzidziuś

                                                                                               Wydawnictwo Debit, 1999



"Franklin jest poczciwym i bardzo sympatycznym żółwikiem.Jest jednocześnie synem, wnukiem i siostrzeńcem, ale nie bratem.Często myślał o tym, jak by to było, gdyby został starszym bratem i zastanawiał się , co by robił, gdyby w jego domu pojawił się nowy dzidziuś."
Ma okazję  przyjrzeć się, jak jego najlepszy przyjaciel, miś, zostaje starszym bratem. Co przeżywa, jakie uczucia w nim budzą się?Czy podglądając z boku swojego przyjaciela i jego młodsza siostrzyczkę zapragnie mieć rodzeństwo?O tym opowie książeczka o Franklinie.
Książeczka jest idealna dla chłopców, którzy czekają na pojawienie się rodzeństwa. Wchodząc w rolę Franklina, łatwiej im będzie uporać się z emocjami, które powstaną w czasie oczekiwania i po narodzeniu maleństwa.Bajka ma miękką okładkę, 30 stron, które są ozdobione barwnymi ilustracjami.

Franklin czeka na siostrzyczkę



Pewnego razu, rodzice Franklina oznajmili mu, że będzie miał braciszka albo siostrzyczkę.Żółwik aż podskoczył z radości.Zawsze chciał zostać starszym bratem.W domu Franklin pomagał rodzicom przygotować pokój na przyjście dzidziusia.
W końcu maleństwo się urodziło."Cześć, siostrzyczko - powiedział cicho.To ja, starszy brat Franklin. Nie masz pojęcia jak długo na ciebie czekałem!Ostrożnie i delikatnie trzymał małą w ramionach".

Wszystkie trzy ksiażeczki są świetne.Moje dziecko było nimi zachwycone, zwłaszcza Zuzią.Niemniej, oczekiwanie na przyjście kolejnej latorośli wiąże się z długimi rozmowami z naszym dzieckiem.Łatwiej zrozumieć to będzie maluchowi, które jest w wieku przedszkolnym czyli na przykład ma nie mniej niż 2,5 roku czy 3 lata, aniżeli młodszemu.Tak myślę.Jednak, po narodzinach, niezbędne jest angażowanie starszego brata czy siostry w obowiązki opieki nad młodszym, po to, aby czuło się potrzebne, a nie odsuniete na bok.My tak robimy:) i jest, jak narazie,  dobrze. Starsza siostra ma oko na młodszego brata, pobawi się z nim czy chwilę zajmie się nim.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Wychowanie przez czytanie.Tupcio Chrupcio.

Seria bajek z cyklu  "wychowanie przez czytanie" o Tupciu Chrupciu.

Kim jest tajemniczy Tupcio? 
To niezwykle sympatyczna myszka, zachowująca się jak kilkulatek, budząca prawdziwe zainteresowanie małych, kilkuletnich  czytelników.Książeczki o Tupciu przeznaczone są dla dzieci w wieku przedszkolnym, ale uważam, że z powodzeniem polubią je dwulatki.


                                                                                         Wydawnictwo Wilga, 2010

Jako, że moja córka jest nocnym markiem, pomyślałam, że ta książeczka może być dla niej. Dlaczego dzieci powinny chodzić spać o właściwej dla nich porze? Odpowiedź na to pytanie dzieci znajdą w tej książeczce.
Bajkę, jak większość, wypożyczyłam z Majką, z naszej publicznej biblioteki.Jest też dostępna w księgarniach internetowych.

O czym jest książeczka Tupcio Chrupcio  "nie mogę zasnąć"?

Tupcio Chrupcio nie lubi nocy.Gdy nie może zasnąć, marudzi i nie daje spać mamie.Nie pomagają czytane przez mamusię  bajki, przy których, zamiast Chrupcia, zasypia mama.Mama przygotowuje synkowi ciepłe mleko. Tłumaczy dlaczego w nocy trzeba spać.Mówi to, tak łagodnym i spokojnym tonem, że w końcu Tupcio zasypia.

Mojej córce bajka bardzo podobała się, tak, że czytałam już ją kilkanaście razy.

Doświadczenia małej myszki bez trudu przekładają się na przeżycia maluszków i to jest w  bajkach niezwykle cenne.Dzieci niejako uświadamiają sobie pewne sytuacje i ich problemy i przez ten fakt przypisują je swoim.
Dodam, że książeczka posiada twardą oprawę.Obrazki są na każdej całej stronie, a to istotne dla maluszków:) Bajka nie za długa, nie za krótka.W sam raz do poduszki.

 Pozostałe tytuły z tej serii to:

* Mama Tupcia Chrupcia idzie do pracy
* Tupcio Chrupcio nie chce iść do przedszkola
* Tupcio Chrupcio przedszkolak na medal
* Tupcio Chrupcio nie chce jeść
* Tupcio Chrupcio żegnaj pieluszko
* Tupcio Chrupcio mam rodzeństwo
* Tupcio Chrupcio jest kłamczuszkiem
* Tupcio Chrupcio nie chce jeść
* Tupcio Chrupcio nie chcę jeść!
* Tupcio Chrupcio dbam o zęby
* Tupcio Chrupcio kaprysi
* Tupcio Chrupcio odwiedza dziadków
* Tupcio Chrupcio umiem się dzielić
* Tupcio Chrupcio ja się nie boję
* Tupcio Chrupcio nie dam sobie dokuczać
* Tupcio Chrupcio urodzinowy prezent
* Tupcio Chrupcio kapryśna myszka

Wczoraj widziałam w księgarni, że nowsze wydanie Tupcia ma na okładce znaczek "wychowanie przez czytanie", który to znaczek jest przypisywany bajkom, które "leczą" tzn. pozwalają dzieciom uporać się z ich własnymi problemami.

Tego typu bajeczek  jest całe mnóstwo na rynku, np. seria o Zuzi, Franklinie czy Kajtusiu.
Następnym razem przedstawię dwie książeczki, które pokazują jak przygotować nasze dzieci do pojawienia się w ich życiu rodzeństwa.To dopiero wyzwanie!
Pamiętam, jak Majka, kazała sobie czytać bajkę "Zuzia i nowy dzidziuś" prawie codziennie, zanim na świat przyszedł jej młodszy brat.Ale o tym niebawem:)




piątek, 7 grudnia 2012

Po co nam rodzeństwo?

 "Choćbyśmy nie wiem, jak bar­dzo so­bie dokuczali...
  Gdy przyj­dzie niebez­pie­czeństwo jed­no dru­giego nie poz­wo­li 
  skrzywdzić...
 Do­kuczać możemy so­bie wza­jem­nie, ale in­ni nie mogą,
 Bo nie kochają nas tak jak my siebie nawzajem...
 I w tym tkwi nasza siła."



Nie wyobrażam sobie, nie mieć swojej młodszej siostry. Mam ją, więc trudno mi sobie to wyobrazić.Jest moim sekretnym powiernikiem i vice versa.Zwierzamy się sobie.Mówi mi o sprawach, o których inni dowiadują się później. Dziękuję Ci kochana za zaufanie.Jest kimś więcej niż przyjaciółką. Ufam jej i ona mi bezgranicznie. I to jest piękne. Więź siostrzana.

A gdyby, zamiast niej miałabym brata?może byłoby podobnie. Tego się nigdy się nie dowiem. Za to moja córka tak:)

                                                                                                                   Źródło

Ma młodszego, o 3 lata brata. Widzę jak się lubią.On na jej widok i dźwięk głosu śmieje się od ucha do ucha, gdy jeszcze przed chwilą płakał  to przestaje,zaczepia ją, ciągnie za rękaw, gryzie( bo ząbkuje), tarmosi, ciągnie za włosy.Co robi Starsza siostra? przytula go, delikatnie otwiera mu piąstki, żeby się trochę od niego uwolnić.Przed wyjściem do przedszkola wita się z nim, by zaraz z nim się pożegnać się "żółwikiem".Bawi się  z nim, podsuwa mu zabawki, a zabiera te, które nie są dla niego.Będąc w pobliżu Młodszego Brata, zwraca uwagę, co by nie wgryzał się w przedłużacz, albo w buty czy otwierał szufladę.Zaraz biegnie i delikatnie odsuwa go od jego "zabawek".

Czasem nawet zastanawiam sie, kiedy zaczną się kłótnie? Pewnie jak Młodszy Brat zacznie mówić:)Narazie upajam się tym co jest. 

Jak się urodził Młodszy Brat, Starsza Siostra zaczęła być bardziej asertywna. Wszystko było na nie.Domagała się, jeszcze do niedawna, aby ją karmić, ubierać, więcej nosić na rękach, przytulać.

Rekompensowałam jej czas, który poświęcałam Młodszemu. Czytałam więcej jej ulubionych bajek, każdą wolną chwilę spędzałam z nią.Nie chciałam,żeby poczuła się odrzucona, bo pojawił się nowy członek rodziny. Nie było lekko, i nie jest, rozdzielić sprawiedliwie czas. Jednak myślę, że się udaje.

Pamiętam, jak ostrzegano mnie przed narodzinami Młodszego: Uważaj, żeby  nie zrobiła Mu krzywdy, nie zostawiaj Ich nigdy bez opieki dorosłego i inne tego typu rady.Powiem, że zaczęłam się obawiać.Niepotrzebnie.
Starsza siostra stoi za Młodszym murem i czuwa, żeby on sam sobie nie zrobił krzywdy. Dziecko stara się pilnować dziecko.To dopiero!

Kiedy karmię Młodszego, Starsza Siostra wie, że nie wolno nam przeszkadzać.
Przed porodem dużo rozmawiałyśmy o tym, że pojawi się mały dzidziuś, który będzie z nami mieszkał.Będziesz miała Braciszka - mówiłam.Majka bardzo się cieszyła, choć myślę, że nie do końca była tego świadoma.
Po narodzinach, przed przyjściem, Ciekawych nowego maluszka, gości, prosiłam: Nie zachwycajcie się za bardzo Dzidziusiem, za to zwracajcie uwagę bardziej na moją córkę.
Obawiałam się, że bidulka zostanie nagle sama, podczas , gdy wszyscy będą zachwycać się nowonarodzonym.
Raz taka sytuacja się zdarzyła. Córcia zamknęła się nagle w pokoju. W przenośni i dosłownie. Nagle, ktoś zorientował się,że Majki nie ma z nami.
Dlatego, większą uwagę staram się zwracać na Starsze Dziecko, które więcej rozumie, niż nam się wydaje...






wtorek, 4 grudnia 2012

Pasożyty a choroby

Temat może nie jest ekscytujący i przyjemny, ale warto o pewnych rzeczach wiedzieć.
Postaram się odpowiedzieć na pytania na podstawie historii mojej córki i  literatury.

Jakie choroby mogą wywołać pasożyty?
Dlaczego powinnyśmy je zwalczać?
Jak przegonić pasożyty naturalnymi sposobami?

                                                             Źródło

Kiedyś, nie zdawałam sobie sprawy, że pasożyty żyjące w naszych organizmach mogą spowodować chorobę!, na którą lekarze przepisują zwykle antybiotyk.

Czym są pasożyty; nie będę się rozpisywać, bo to wie każda mama czy tata.Na przykład jaja glisty czy owsików mogą rozprzestrzeniać się przez powietrze i w pierwszej kolejności zasiedlają dzieci, które  mają słaby układ odpornościowy.
Dlatego są to najczęściej występujące pasożyty.

Szacuje się, że 80% małych dzieci ma robaki.Większość z nich pochodzi z podwórka, plaż, piaskownicy, czy nieumytych dobrze rąk.

Jednorazowe badanie kału nie zawsze pokaże czy dziecko ma pasożyty. Czasem takie badanie należy wykonać kilkakrotnie.
Badania kału, najlepiej robić w czasie, kiedy księżyc jest w pełni!Tak, to prawda. Z tego względu, iż pasożyty mają wtedy "okres godowy".Dlatego w badaniu mikroskopowym łatwiej znaleźć ich jajeczka.Często można również zaobserwować, że w okolicach pełni i tuż po, samopoczucie może się pogarszać.
Jeśli zdiagnozowano u dziecka pasożyty, leczeniu musi poddać się cała rodzina.


Jakie objawy chorobotwórcze dają pasożyty?

Pasożyty dają objawy alergii, reakcje uczuleniowe w postaci pokrzywki, a nawet nasilają istniejącą już , stwierdzoną alergię  czy astmę.Dlatego, zamiast od razu biegnąć do alergologa czy dermatologa należy wykluczyć pasożyty lub po prostu odrobaczyć dziecko.

Pasożyty dają również objawy  jak zapalenie oskrzeli - głęboki, oskrzelowy,męczący kaszel.I tu przytoczę historię mojej córki sprzed pół roku.

Majka kaszlała i miała stan podgorączkowy ok 37,2-37,4.Ogólnie dobrze się czuła, czasem miała skarżyła się na lekkie bóle brzuszka.Tylko ten kaszel męczył ją w nocy. Był głęboki i oskrzelowy.Po nieprzespanej nocy wybrałyśmy się z samego ranka do pediatry. Lekarka osłuchała uważnie Majkę, po czym stwierdziła,że dziecko ma ostre zapalenie oskrzeli.Tak to wyglądało.Bez namysłu przepisała antybiotyk.Na moje pytanie dlaczego antybiotyk, przecież nie ma gorączki? Odpowiedziała:bo to już za długo trwa ten kaszel i mogło dojść do nadkażenia bakteryjnego.Tak to widziała.Dodam, że wspomniałam o bólach brzuszka Majki.
Wyszłam z  gabinetu zdezorientowana. Córka w miarę dobrym nastroju, nie gorączkuje i mam jej dać antybiotyk??

Posłuchałam intuicji i umówiłam się wieczorem na wizytę do innej lekarki, prywatnie.W beznadziejnych i niejakich przypadkach zawsze bezbłędnie stawiała diagnozę.I tu się nie pomyliła.Co stwierdziła?
Majka miała objawy identyczne jak ostre zapalenie oskrzeli, które mogły być wywołane również przez pasożyty.Antybiotyk nie był potrzebny. Kazała, najpierw odrobaczyć córkę.Jeśli to nie pomoże, zastanowimy się nad innym leczeniem, nie wykluczając antybiotyku. Przepisała jej 3 dniową dawkę pyrantelum.
Na drugi dzień dawkowania pyrantelum  kaszel( który trwał wcześniej 5 dni)  i stan podgorączkowy ustał. 

Antybiotyk byłby niepotrzebny, a należało odrobaczyć organizm, który był zatruty przez pasożyty, które to wywoływały objawy chorobotwórcze.
Bóle brzuszka ustały na dłuższy czas.

Dlaczego powinniśmy zwalczać pasożyty?

Dlatego, że wywołują, jak wspomniałam, nie tylko silną alergię, męczący kaszel, uporczywe bóle głowy i wiele innych chorób, ale również wydzielają toksyny, które to rozprzestrzeniają się w organiźmie, osłabiając układ odpornościowy i niszczą naszą dobrą florę bakteryjną.
Ponadto toksyny pasożytów mogą wpływać na naszą zdolność psychofizyczną, nasze upodobania, gusta, psychikę, zachowania i charakter.


Jak przegonić pasożyty naturalnymi sposobami?
Zioła, pestki z dyni, cytryna i kiszonki pomogą pozbyć  się nam intruzów.

CZOSNEK

Zwalcza owsiki, glistę ludzką, a nawet tasiemca.

1 sposób
Zmiażdużą główkę czosnku i gotuj ją w dch szklankach mleka przez 20 minut.Odcedź i pij na czczo każdego dnia.
2 sposób
4 duże ząbki czosnku zalać szklanką wody i gotować na małym ogniu przez 20 min.Odcedź, przestudź i pij 2 razy dziennie po pół szklanki.Kuracja na 7 dni.  

KISZONKI I CYTRYNA

Sok z kiszonej kapusty z dodatkiem kminku.
Sok z cytryny.Należy pić 1/3 szklanki soku wyciśniętego z cytryny trzy razy dziennieprzez około 5-7 dni.

PESTKI DYNI

W pestkach dyni zawarta jest kukurbicyna , która poraża układ nerwowy pasożytów, a przy tym zupełnie nieszkodliwa dla człowieka.Nie wchłania się w przewodzie pokarmowym.Pestki pomagają rozprawić się z tasiemcem, owsikami, glistami i tęgoryjcem.
Dawka dla dorosłego: 200-250 pestek dziennie przez 7 dni
Dziecko: 50-100 pestek dziennie przez  7 dni.

SZAŁWIA

Przy podejrzeniu zakażenia lambliami, można zastosować specjalną mieszankę ziołową.
Zmieszać należy:
30g ziela piołunu, tymianku, liści orzecha włoskiego, liści szałwi i kłącza tataraku.
Łyżkę ziół zalać szklanką wrzątku.Napar pić trzy razy dziennie po pół szklanki, najlepiej między posiłkami. Kuracja powinna trwać 10 dni. Przez kolejne 3 tygodnie przyjmować należy o połowę mniejszą dawkę.

Od jutra odrobaczamy się:)Jeszcze nie wiem, który sposób, ale może... zdecyduję się na czosnek i dynię.
 
Źródło: powyższe naturalne sposoby zalecają pediatrzy.





 

 
     




sobota, 1 grudnia 2012

List do świętego Mikołaja

Listy do św. Mikołaja napisane?
Moja Majka już to zrobiła. Malowała cały wieczór, dopieszczała swój list pod każdym względem.
Jej pisanie zakończyło się na KOCHANY MIKOŁAJU. Mama dyktowała literki:)Po czym Maja stwierdziła, że męczy ją to pisanie i narysuje Mikołajowi co chciałaby dostać.Jak powiedziała tak zrobiła.
I oto efekt :)

Niech no Mikołaj zgadnie...co autorka miała na myśli?:)
Św. Mikołaj na pewno już się domyślił i szykuje prezent;)
List został zapakowany w kopertę, podpisany oczywiście od kogo i do kogo.


Na moje pytanie dlaczego trzy razy napisała Maja?
Córka mi odpowiedziała:
Pierwsze to: Maja po polsku,
Drugie to: Maj po angielsku(?),  
A to: M J moje inicjały.
Tak to sobie wymyśliła.

Następnie, położyłyśmy list na balkonie.W nocy pomocnicy Mikołaja zbierają listy. Mama  - pomocnik Mikołaja późnym wieczorem musi pamiętać, żeby list zabrać z balkonu.I tego wieczoru mama zapomniała. Jakież było rozczarowanie Majki następnego dnia rano.List nadal leżał na nieszczęsnym balkonie.Kolejnego wieczoru mama pamiętała:) i list zabrała. Majka po przebudzeniu kolejnego ranka od razu pobiegła sprawdzić. Jak była radość!Mikołaj zabrał  list!

Ten zwyczaj zostawiania listów na balkonie, pamiętam  z dzieciństwa. Jak byłam dzieckiem, zawsze tak robiłam. Lepsze to niż wrzucenie do skrzynki. Moja wyobraźnia pracowała; Mikołaj w nocy będzie na moim balkonie - a to dopiero! byłam podekscytowana. Tak jak teraz moja córcia była.
Co w tym zwyczaju pisania listów do św. Mikołaja jest najpiękniejsze? To, że dzieci wierzą w jego istnienie.Tego zazdroszczę mojej córci.
Jakie są Wasze zwyczaje pisania listów do Mikołaja?;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Pink Transparent Star