Spędziłyśmy tam tydzień. W szpitalu dziecięcym. Pierwszy raz. Dlaczego do tego doszło? Jak to się stało?
Przecież jest lato w pełni, chorób jak na lekarstwo ..a jednak.
Dzień wcześniej dreszcze, gorączka, której nie mogłam zbić. Gdy już się udało -uff. Ale następnego dnia - sobota wyruszyłyśmy na SOR. Lekarz - przemiły pediatra, po zbadaniu, od razu postawił diagnozę, tylko dodatkowe badania miały potwierdzić.
O tym w kolejnym poście..
Dlaczego inni lekarze mają trudności, aby dobrze osłuchać dziecko i postawić trafną diagnozę??
Lekarz zastanawiał się czy zostawić córkę na oddziale czy wypisać do domu z podanym leczeniem. I w końcu podjął decyzję: zostajemy w szpitalu - oddział alergologii.
A moja córka: hurra!
Czy ona wie co ją czeka? Ja, bynajmniej, byłam przerażona. Kłucia, wenflon, łóżko szpitalne, białe fartuchy-brr.. czy ona wie co ją czeka??-myślę sobie.
-Poproszę o wypełnienie tego i tamtego... - zaczęło się.
-Proszę założyć piżamkę córce. Rany! przecież nie zamierzałyśmy zostać w szpitalu.
A córka potraktowała to jako swoją przygodę życia i wakacje. Z uśmiechem na ustach podreptała na oddział z mamą i "panią salową". Na miejscu rezolutnie odpowiadała na pytania lekarzy i pielegniarek, zadowolona z nowego miejsca... do czasu, aż gorączka znów nie podskoczyła...
Ale z dnia na dzień było już tylko lepiej. Co prawda osłabiona, kaszląca..ale, aktywna i ciekawa świata. Cała Maja.
Dzielnie zniosła kłucie i pobranie krwi. Nawet nie mrugnęła okiem. Panie pielęgniarki wychodziły z podziwu.Taka odważna i dzielna młoda pacjentka!
Maja w nagrodę dostawała tatuaże i naklejki.
Z innym, dwa razy starszym od niej, kolegą ostatnie dwa wieczory oglądała na tablecie Scooby Doo.
Cały czas byłam z Nią i dla Niej ; czytanie, przytulanie, odpoczywanie(na ile można w szpitalu), czuwanie, rozmawianie, śmianie, spacerowanie - uczestniczenie we wszystkim tym, co robi moja Córka.
Byłam przygotowana na wszystko; w pełnej gotowości - bo nie wiadomo co przyniesie kolejny dzień w szpitalu, kolejny obchód lekarski i nowe informacje o stanie zdrowia córki. Byłam ciągle czujna i niewyspana, ale zadowolona, bo miałam możliwość przybywania z córką. Nie wyobrażałam sobie inaczej.
A kiedyś, dzieci zostawały w szpitalu dziecięcym ...bez rodziców. Nie do pomyślenia..jak dla mnie.
Wyszłyśmy ze szpitala. Maja skwitowała: mamo, nie było, nawet tak źle. Było fajnie.
Potwierdzam. Wspaniała opieka i wyjątkowi ludzie, jakich poznaliśmy - małych pacjentów i ich rodziców, a także ich niecodzienne historie.
Nie, nie..pobyt w szpitalu to nie sielanka. Ile i co brakuje naszym szpitalom do szpitali standardu europejskiego, co mi przeszkadzało, nie będę się rozpisywać, bo nie o to chodzi.
Poza tym, sam pobyt w czterech ścianach, gdy na zewnątrz piękna pogoda, dał się nam we znaki.
Najważniejsze, że lekarze i pielęgniarki wspaniale zajmowali się małymi pacjentami, bez względu na wiek pacjenta czy rodzaj i powagę choroby.
I to mi się podobało.
fajnie, że już jesteście w domu i że potrafisz pisać o pozytywach tego doświadczenia :) brawa dla Mai za to, że tak dzielna była! oddział alergologii - czyżby coś Maję uczuliło do tego stopnia, że skończyło się w szpitalu?
OdpowiedzUsuńOddział alergologii..bo Maja ma historię alergiczki i nią jest..
UsuńNajważniejsze, że już jesteście w domu i teraz tylko dużo zdrowia życzę! :)
OdpowiedzUsuńO tak, nie ma jak w domu:)
UsuńDużo zdrówka dla Mai. Dobrze, że już wszystko wraca do normy :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy i wzajemnie.Niech Tusia wraca do zdrowia jak najprędzej!
UsuńChyba Maja ma po mamie szukanie pozytywnych stron życia:).
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOkoło 20 lat temu, mój synek musiał zostać w szpitalu. nie mogłam być z nim bo nie wolno było. Po tygodniu, jak miał wracać do domu to stwierdził, ze tutaj jest mu dobrze i nie chce jechać, tak duzo zabawek i tyle bajek do oglądania :). Wychodzi na to, że sama bardziej przeżywałam jego chorobę niż on sam :)
OdpowiedzUsuńZgadza się.Dzieci traktują wiele spraw jak dobrą zabawę i to jest wspaniałe, a my dorośli mamy podejście nazbyt poważne..tak już jest.
UsuńJa miałam świeczki w oczach, gdy Córkę przyjęli do szpitala, a Majka uśmiech na twarzy.
Najważniejsze, że to już za Wami. Jak to dobrze, że mogłaś być przy Dziecku w tak trudnej sytuacji. Ja pamiętam ze swego dzieciństwa dwa pobyty w szpitalu, niestety bez rodziców, bo wtedy nie było takiej możliwości, żeby mogli zostać ze mną na oddziale. Ciężko to wspominam:/
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia dla Mai:)))
Wiesz, jak pomyślę, że kiedyś takie malutkie dzieci pozostawały bez rodziców na oddziałąch szpitalnych to cieszę się, że żyjemy w obecnych czasach.
UsuńSuper, że jesteście w domu :D A w Kajetan można zawsze zostać z dzieckiem poniżej 10 roku życia. Fajnie :D Kiedy miałam 13 lat i udało się zostać z mamą :D Życzę dużo zdrowia dla Mai :*
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńCieszę się , że juz w domu i dużo zdrowia życzę Mai
OdpowiedzUsuńCieszę się , że juz w domu i dużo zdrowia życzę Mai
OdpowiedzUsuńCzasami nieuniknione, dobrze, że coraz częściej lekarze i pielęgniarki otaczają małych pacjentów i ich opiekunów dobrą i miłą opieką. Życzę zdrowia Mai i pozdrawiam dzielna Mamę!
OdpowiedzUsuńMaja jest niesamowita ze swoim podejściem -wspaniale zniosła całą tą ""przygodę" - i tu z pewnością ciepło i opieka jaka ją otoczyłaś zaprocentowały... Zdrówka kochane :))
OdpowiedzUsuń