środa, 21 maja 2014

Wrzuć na luz kobieto - mówię sobie.

Mimo, że temat kiełkował już w mojej głowie od pewnego czasu, do  napisania tego postu natchnęła mnie "Karosfera" z FulltimeMummy. 
Zabiegana, na dwa etaty, albo i więcej, matka, kobieta pracująca - albo i nie,  żona, kochanka itd. Matka Polka - jednym słowem. Wiem, nie każda kobieta tak ma i super.

Ja, na przykład zostałam wychowana w rodzinie, gdzie moja mama ogarniała cały dom. Oczywiście Tata też pomagał, robił zakupy itd. Jednak wszystko się działo pod dyktando mamy. Była taką... house manager, business woman i kurą domową. Wiecznie nie miała czasu na nic, ciągle sprzątała, gotowała i  wymagała. 
Mam wrażenie, że nieświadome przejęłam niektóre jej cechy. Też chcę, żeby wszystko było na "bum cyk cyk". Czasem się opanowuję i wrzucam na luz, ale wtedy jest mi z tym jakoś nieswojo. No bo jak? Mam mieszkać w brudzie? No nie. 
Brudem nazywam tzw. niegarnięte mieszkanie.

Zazdroszczę tym mamom, które kompletnie nie przejmują się bałaganem; tym, że obiad jeszcze nie zrobiony, zabawki porozrzucane, okna zakurzone, firanki nie prane od kilku m-cy, sterta brudnych ubrań do prania wala się obok. Zazdroszczę, też tak bym chciała. One zajmują się dziećmi lub delektują się smakiem kawy i dobrą książką. Nie interesuje ich to, że jest bałagan, nie ugotowane, nie wyprasowane itd. Dzieci są priorytetem. 

Chociaż, idzie mi ostatnio coraz lepiej, bo staram się angażować dzieci w sprzątanie
i pomaganie w obowiązkach domowych. Nieźle mi i im to wychodzi. 

Na spacer z dziećmi wysyłam drugą połówkę, bo ja.. w tym czasie mogę jako tako ogarnąć dom - obiad, pranie, szybkie sprzątnięcie np.łazienki, złożenie prania itd. No bo kto, jak nie ja, może to zrobić najlepiej. Gdzie tu logika? Brak. Czas to zmienić.
Mężczyźni mają łatwiej, nie przejmują się, żyją na zasadzie: nie ma - trudno - jest co innego. Nie widzą bałaganu - a, może jest, ale w niczym on przecież nie przeszkadza.
Potrafią się skoncentrować na filmie, na czytaniu, mimo, że wokół leży sterta zabawek, porozrzucane klocki, miska wyschniętej kaszki, niedopity sok, obślinione ciastko. Co  z tego?

Właśnie. W końcu zostanie to kiedyś posprzątane. Nie musi  w tej chwili. Nie ma nic na zawołanie. Dzieci przecież czekają na rodziców.



piątek, 16 maja 2014

Rozmówki córki

Dzisiaj kolejny z cyklu "rozmówki córki" post. Moja 5-latka zaskakuje mnie co dzień, swoimi pomysłami, podejściem do życia. Powinnam notować jej spostrzeżenia, na bieżąco, by po latach można było co wspominać i pośmiać się. Oto, co udało mi się zapisać w pamięci.

Rozmowa nr 1.

Córka do mamy:
- Mamo, zadam ci zagadkę.
- Słucham
- Jak się inaczej nazywa cukier?
- No nie wiem; słodzik?
- Nie mamo. Biała śmierć.
- O! a skąd masz takie informacje?
- Tata mi powiedział.
- Aha.

Rozmowa nr 2

- Mamo, zadam ci inną zagadkę.Jesteś gotowa?
- Dawaj.
- Jest czarne i groźne i żyje w dżungli.
- No nie wiem. Może wąż?
- Nie. Poddajesz się mamo?
- No nie, walczę dalej;-)
- Poddaj się, bo to jest trudna zagadka - pewnie nie chce, żebym zgadła przypadkiem;-)
- No dobra, co to jest?
- No mamo, przecież to czarna pantera! nie wiesz takich rzeczy?!
- Wow!

Rozmowa nr 3

Jakiś czas temu. Mam się zabrać za mycie okien i inne sprzątanie, a mam na to mało czasu. Mówię, a właściciwie myślę głośno. 
- Kurczę, tyle sprzątania, nie wiem czy dam radę dzisiaj.
Córka podchwyciła.
- Mama dasz radę, dasz radę, dasz radę. No Hubert, kibicuj. Trzymamy kciuki!
I co, dałam.

Rozmowa nr 4

Jest decyzja, że rower Mai będzie stał w garażu.
Mąż mówi:
-A jak go ktoś ukradnie?
Ja: Nikt nie ukradnie rowerka dziecięcego.
Maja wcale się nie przejęła, że ktoś może jej ukraść rower:
- Trudno będę miała jeszcze hulajnogę.
Ja: A jak hulajnoga zniknie?
Maja:
-To mamy jeszcze samochód! Jego nie ukradną tak łatwo.

 No prosze, to się nazywa mieć dystans do życia i "trzeźwość myślenia"!

piątek, 9 maja 2014

Rozdanie u Mamyjagi, zapraszam!

Tak jak obiecałam, szykuje się  rozdanie na moim blogu.
Spójrzcie poniżej, do rozdania mam bardzo fajne, jak myślę, nagrody:

Bajki, które leczą; kiedy dziecko czegoś się boi lub martwi, a my nie wiemy, jak mu pomóc, doskonałym środkiem jest specjalnie skonstruowane opowiadanie. Autorka pokazuje jak nawiązać kontakt z dzieckiem, stosując metodę, która nie tylko rozwiązuje problemy dziecka, ale też umacnia wieź pomiędzy nim, a jego rodzicami.



 Jak żywić niemowlęta i małe dzieci; zalecany przez lekarzy i pediatrów poradnik dla rodziców, którzy chcą zdrowo i racjonalnie odżywiać swoje dzieci. Rady dotyczące karmienia piersią, sztucznego, różne rodzaje diet, przydatne przepisy kulinarne.


Wisiorek słoneczne serce GUMIGEM; znanej na całym świecie marki biżuterii dla mam, a bezpiecznej dla dziecka. Oryginalnie zapakowany.

Wisiorek Rock n Roll GUMIGEM; znanej na całym świecie marki biżuterii dla mam, a bezpiecznej dla dziecka.Oryginalnie zapakowany.


Oryginalnie zapakowana biżuteria Teething Bling amerykańska marka Smartmomjewelry, dla mam, a bezpieczna dla dziecka.




Rozdanie trwa od  9 maja do 6 czerwca 2014 roku.

Aby wziąć udział w rozdaniu należy:

1.Odpowiedzieć w komentarzu  pod postem na pytanie:
Do jakiego ciekawego miejsca w Polsce zabrałabyś swoje dziecko np. z okazji Dnia Dziecka?

2. Umieścić w komentarzu link do swojego bloga.
3. Podpisać się w komentarzu imieniem lub nickiem -  jeśli nie masz bloga.
4. Udostępnić baner z tym rozdaniem u siebie na blogu w panelu bocznym (na czas jego trwania) wraz z odnośnikiem do tego posta.


Odnośnik/link:
http://mamajaga.blogspot.com/2014/05/rozdanie-u-mamyjagi-zapraszam.html

5.Polubić  Fan Page mojego bloga.
6.Nie obligatoryjne, ale byłoby mi miło, jak dodasz siebie do grona obserwatorów mojego bloga.
7. Rozdanie trwa do dnia 6 czerwca włącznie do godziny 23:59.
8.Jeśli macie preferencje co do nagrody, napiszcie w komentarzu; co najmniej trzy do wyboru, w skali od 1 do 3 ( gdzie 1 - w pierwszej kolejności, 3 - w ostatniej).
9.Wyniki zostaną ogłoszone do 5 dni od zakończenia rozdania.
10.Wysyłka nagród odbywa się tylko na terenie Polski i koszt wysyłki jest ponoszony przeze mnie.
 Spośród odpowiedzi wybiorę pięć najciekawszych, które nagrodzę.
        W miarę możliwości będę brała pod uwagę  wpisane Wasze preferencje nagród.

                                                   Zachęcam do wzięcia udziału!

Zgłaszając chęć udziału w rozdaniu przyjmujesz warunki Regulaminu i wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z ustawą o Ochronie Danych Osobowych (Dz.U.Nr.133 pozycja 883).
Do rozdania nie stosuje się przepisów ustawy z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach wzajemnych (Dz.U. z 2004 Nr 4 poz. 27 z późniejszymi zmianami).

 

czwartek, 8 maja 2014

Jak są wychowywane dzieci we Francji?

Źródło
Wyjechałam do Francji, na drugi dzień po obronie pracy magisterskiej, do pracy, jako au pair; czyli jako opiekunka i przy okazji animatorka zabaw do dzieci, nie mając jeszcze swoich rzecz jasna. Wyjechałam, bo chciałam nauczyć się biegle francuskiego, co właściwie, po roku czasu mi się udało! Nie miałam pojęcia o wychowaniu dzieci. Tam wszystkiego się uczyłam. Spędziłam ten czas, opiekując się dziećmi w różnym wieku, w różnych rodzinach i regionach, więc mam, jako tako, skalę porównawczą. Wymieniałam też doświadczenia i spostrzeżenia z au-pair - kami z innych krajów, które poznałam we Francji.

Aha, napiszę, że nie przeczytałam jeszcze ( a zamierzam!) ostatnio bardzo popularnej książki Pameli Druckerman o zasadach  francuskiego wychowania , co by nie było, że na niej opieram swoje doświadczenia.
Kilka miesięcy spędziłam nad oceanem Atlantyckim w małej miejcowości St. Sulpice de Royan. Rodzice dwójki dzieci ( 6 lat- dziewczynka, 8 - lat chłopiec), mieli swoją restaurację. Byli nieobecni praktycznie cały dzień.
Ale, żeby się nie rozwlekać przechodzę do rzeczy. Francuska mama na wstępie ustaliła ze mną, co dzieciom wolno, a co nie.
  • przestrzegania godzin posiłków. Śniadania, obiady i kolacje odbywały się w ustalonych godzinach; bez podjadania między posiłkami. Zresztą we Francji  jest to na porządku dziennym.
  • gry na komputerze. ączałam minutnik, gdy chłopiec rozpoczynał grę, gdyż nie wolno mu było grać dłużej niż 40 minut. I tego przestrzegałam rygorystycznie. Gdy wybiła 40 minuta i trzeba było wyłączyć komputer, oczywiście był płacz i rozpacz wielka. Trwało to  parę minut. Cóż, zasady zasadami. Musiałam być twarda, ale suma summarum, wychodziło to dzieciom na dobre.
  • telewizja. Maksymalnie 1 godzina dziennie (chociaż i tak nie mieliśmy czasu, żeby tyle oglądać). Jedynymi bajkami, jakie dzieci mogły oglądać były bajki Disneya. Na moje zapytanie dlaczego tylko takie ? Bo to jedyne (wtedy!), w których nie znajdziesz przemocy. W sumie miała rację, po co włączać dzieciom coś, czego nie znamy.
  • wyjścia; np. do kina, wycieczki krajoznawcze itp. miały być w programie dnia.
  • ustalona godzina  pójścia spać
  • ubieranie poranne; mama przygotowywała dwa zestawy ubrań; dzieci sobie wybierały. Nie było kapryszenia.
Tam spędziłam cały sezon wakacyjny - od kwietnia do października, a następnie wyjechałam do Paryża; kolejnej mojej pracy:) Tym razem to było wyzwanie - 1 dziecko więcej. Trójka.
Całe szczęście, nie weszli mi na głowę. Pilnowałam zasad ustalonych przez rodziców. Nie było łatwo. Podobnie, jak wyżej, godziny posiłków ściśle przestrzegane - przy stole. Raz dostałam ochrzan, bo pozwoliłam dzieciom usiąść przed telewizorem z talerzem jedzenia. We Francji nie wolno jeść przed telewizorem. To jest profanacja posiłków, które spożywa się przy stole wspólnie. 
Deser po obiedzie - tylko dla tych domowników, którzy zjedli obiad. Nie zjadłeś obiadu, nie zasłużyłeś na deser ( ta zasada jest również u nas w domu).
Co więcej, nie zjesz obiadu - we Francji obiad/lunch jest ok godziny 12:30-14:00; zapomnisz, nie chcesz, nie masz czasu itp.czekasz do kolacji; do 19:00. Umierasz z głodu? pij wodę. Zjedz owoc. Tak to działa. Masz szansę na ciastko ok 16tej. Nie ma opcji, że podgrzejesz obiad o np. 17tej, bo akurat jesteś głodny. Zasady!
 
Ile razy dzieci wołały już o 18-tej, że są już głodne - nie zliczę. Musiały czekać. Zasady są zasadami, których się nie łamie. Na początku nie mogłam tego zrozumieć. Przecież w naszym kraju, jak dziecko jest głodne, to się serce raduje i mama biegnie z jedzeniem. Zasada oczywiście dotyczy wszystkich, nie tylko dzieci.

Na śniadanie płatki albo tosty. Raz zrobiłam dzieciom kanapkę z pomidorem i serem na śniadanie, to wyszłam na kosmitkę. Jak mogłam ser połączyć z chlebem i pomidorem?? nie mówiąc o tym, że kanapka miała być na śniadanie. Śniadanie francuskie jest nieskomplikowane: płatki śniadaniowe albo tosty z dżemem.

Takie i inne zasady mają Francuzi. To co opisałam powyżej, są to podstawowe zasady we francuskim domu. Inna mentalność. Są bardzo otwartym narodem, lubią celebrować czas przy posiłkach, rozmawiać, śmiać się i chyba dlatego mają jedną z najdłuższych średnich długości życia.

W takiej atmosferze wychowywane są ich dzieci, z których wyrastają młodzi, świadomi swojej wartości, ciekawi życia ludzie. Takich ludzi było mi dane poznać. Mam bardzo miłe wspomnienia i jeśli teraz miałabym opcję wyjazdu do Francji z rodziną, nie wahałabym się ani chwili?

 Jeśli nasuną mi się przemyślenia po przeczytaniu 100 zasad francuskiego wychowania, na pewno je zweryfikuję:)



wtorek, 6 maja 2014

Dlaczego dzieci nas nie słuchają?

Dlaczego dzieci nie są posłuszne, jak chciałybyśmy/chcielibyśmy. Czasem mówię i mówię do mojego dziecka; dlaczego mnie nie słuchasz? Niestety, jest to pytanie retoryczne.
Wczoraj spotkaliśmy się z rodziną, w większym gronie mamusiów i tatusiów. I nie ma to jak przysłowiowa burza mózgów. Wnioski nasunęły się tak oczywiste, że aż miło.

 Dzieci  nie słuchają z wielu powodów. Przede wszystkim:
  • brak autorytetu rodzica/ów. Z czego to wynika? Każdy z rodziców ma  odmienne zdanie w kwestii wychowania i nie daj Boże wyraża je przy dzieciach. Przykład: 
        - Mama: Nie biegaj po schodach.
        - Tata:    Niech sobie pobiega, a niech się wyszaleje.

Hmm... I kogo dziecko ma słuchać? Wiadomo.
  • brak konsekwencji, co też kończy się utratą autorytetu. Jeśli ciągle na coś nie pozwalamy, a ni stąd ni z zowąd, na przykład dla świętego spokoju machniemy ręką i pozwolimy, na zasadzie: a co tam. To koniec. Dziecko nie wie co może, a co nie. Nie czuje się bezpiecznie. Brak zasad. I tu zmierzam do kolejnego wniosku.
  • brak ustalonych zasad w domu. Przykład: w przedszkolu nasz rozrabiaka słucha cioć/pań, posłusznie zbiera po sobie zabawki itd, no, może czasem nabroi, ale i tak jest bardziej grzeczny w przedszkolu , niż w domu. Jak to się dzieje?
W przedszkolu są zasady. Ustalone. Spisane na kartach, które to są przyczepione na tablicach, drzwiach - nawet jeśli dzieci jeszcze nie potrafią tego przeczytać, wiedzą, że tam jest napisane, jak mają się zachowywać. Są obrazki przestawiające jakie zachowanie jest dobre, a jakie nie. Panie przedszkolanki wymagają, uczą.
Jeśli w domu nie ma klarownych zasad, to dzieci nie wiedzą co mogą, a co nie. To tak jak z ruchem drogowym. Brak sygnalizacji świetlnej na ruchomym skrzyżowaniu, powoduje chaos, mimo, że kierowcy powinni w takich sytuacjach wiedzieć, kto jest na pierwszeństwie. "Znaki drogowe" muszą być również w życiu dzieci.


Za wszelką cenę pragnę wychować mądrze swoje dzieci, aby wyrosły na szczęśliwe i samodzielne osoby. Ja się ciągle uczę, ale i popełniam błedy, bo nie ma rodziców doskonałych. Szukam wartościowych publikacji, znajduję, czytam, szukam wskazówek, po to, żeby nieświadomie nie krzywdzić moich dzieci, a wychowywać je dobrze i mądrze, bez popełniania kardynalnych błędów, z których mogę nie zdawać sobie nawet sprawy. Dlatego czytam autorytetów  w tej dziedzinie i uczę się. Pierwsze efekty już są:) O tym wkrótce.

Jako, że jestem partnerem Złotych Myśli będę promować od czasu do czasu publikacje, które uważam obiektywnie za wartościowe i posiadające masę dobrych opinii. Chcę tu przedstawić opinie  innych rodziców, nie tylko moją subiektywną.

Kliknięty link pod obrazkiem przekierowuje na pełny opis wraz z darmowym fragmentem publikacji.


Dowiedz się, jak pomóc swojemu dziecku osiągnąć sukces i sprawić, aby było szczęśliwe ( klik )

  1. 2009-12-29 Piotr Pogodziński pedagog
    Mimo wykształcenia pedagogicznego, chętnie skorzystałem z rad autorki w wychowywaniu swojej trójki łobuziaków.
  2. 2010-02-28 Joanna Kuhn-Zawadzka pracownik banku i mama dwóch wspaniałych synów

    Rewelacyjna publikacja! Właśnie czegoś takiego potrzebowałam. Po długich godzinach zastanawiania się nad tym co robię nie tak i ogromnym zwątpieniu we własne możliwości, nareszcie czuję że chwytam ster. Książka dała mi niezwykle ważne wskazówki jak być dobrym i jednocześnie stanowczym rodzicem, pokazała jak mądrze kochać dzieci i właściwie przeprowadzić je przez życie, a przynajmniej dać im dobry start w dorosłość. Polecam ten wspaniały "przewodnik" każdemu rodzicowi, by mógł dostrzec, że jego dziecko jest wyjątkowe, bo... ma przy sobie wspaniałych rodziców, na których zawsze może polegać, a to początek drogi do sukcesu :)

    2009-06-02
    Dariusz Kalbarczyk
    Przedsiębiorca – wydawca 
    Jeśli czujesz się odpowiedzialny za swoje dziecko, a niewątpliwie tak jest, ta książka jest dla Ciebie. Mi pomogła zrozumieć lepiej syna, lepiej go motywować do działania a na efekty nie musiałem czekać długo.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dowiedz się, jak rozbudzić w Twoim dziecku jego wrodzoną inteligencję i ukryte talenty..(klik)

  1. 2010-03-24
    MAGDA SCHUBERT
    Książka pomaga upożądkować sobie wiedzę na temat postępowania z dziećmi i unikania podstawowych błędów, z których bardzo często rodzic nie zdaje sobie sprawy, a które mogą mieć kolosalny wpływ na przyszłe zachowania ich dziecka jako dorosłej osoby (kompleksy, niepewność siebie itp)
  2. 2010-02-19 Tomasz z Bydgoszczy pracownik umysłowy
    Ta publikacja to lektura obowiązkowa każdego świadomego rodzica, który chce dokładnie poznać, jak funkcjonuje umysł dziecka i pomóc mu w osiąganiu lepszych wyników w szeroko pojętej nauce.
  3. 2010-02-09 Aneta Kalińska-Ścibisz matka, żona i ... :)
    Lektura ta zawiera szereg naprawdę wartych do zapoznania się prawd i teorii o naszych pociechach. Nikt tu nie nakazuje i nie wskazuje nowej drogi, tylko pomaga odnaleźć prawidłowe źródło. Rozwiązania jakie są tu prezentowane nie wybiegają poza sztampy istniejące w naszym świecie, co pomaga w prosty sposób dostosować się do proponowanych rozwiązań. Celnie ukazuje jak można się odnaleźć w sytuacji "bez wyjścia" w określonym temacie. Co tu dużo pisać - przeczytaj, a nie odczujesz straconego czasu, który poświęciłeś na tę lekturę. Wersja elektroniczna jest o tyle wygodna, że można zaznajomić się z nią w sytuacjach, gdzie książka się nie sprawdza - u mnie podczas spacerów z nowo narodzoną córeczką sprawdziła się rewelacyjnie.

 Polecam!

PS. Założyłam sobie w końcu konto na FB i będzie mi miło, jeśli polubisz mój blog:)

Spodziewajcie się, z tej m.in okazji, konkursu, z fajnymi i wartościowymi nagrodami. Już w tym tygodniu:) 

sobota, 3 maja 2014

Farma Iluzji. Byliśmy tam.

Farma Iluzji w Mościskach, około 1,5 godziny drogi z Warszawy.
Byłam tam z rodziną 1 maja.To był spontaniczny wyjazd. Dzięki temu wiem, jakie dni wybierać na tego typu wyprawy. O tym za chwilę; będzie trochę wskazówek dla planujących odwiedzić to miejsce. Od początku.



Przyjechaliśmy ok. 30min po otwarciu wejścia na Farmę. Tyleż samo oczekiwaliśmy  w kolejce. A, że moje dzieci były cierpliwe i potrafią znaleźć sobie zajęcie, to czas oczekiwania na zakup biletów nie był uciążliwy. Warto wspomnieć, że dzieci do 5 lat mają wstęp bezpłatny. 

Bilety kupione. Zabawa się zaczęła!
Na wejściu przywitał nas lewitujący kran; nie byle jaki. Magiczny.



Majka na hasło: o labirynt! Biegiem pobiegła w jego kierunku. Labirynt okazał się nie taki łatwy do przebrnięcia. O to chodziło.


Na dalszej naszej drodze spotkaliśmy krokodyla. Dzielna Maja zajrzała mu nawet do pyska. Na chwilę zamieniła się w morską syrenę.To też jej się podobało.




Następnie dzieci pobiegły szklakiem traperów.




Trafiliśmy też m.in. do drewnianego placu zabaw. Tam można poćwiczyć równowagę, wytrzymałość i "krzepę".



Były też dmuchańce czyli dmuchane zamki, zjeżdżalnie.
Bardzo przypadły do gustu moim dzieciom giga szachy. Natychmiast wspólnymi siłami utworzyły hmm.. ogrodzenie.





Chwilę potem był pokaz iluzji. Większość dzieci okupowała miejsca pod sceną.

Idąc dalej. Hubertowi najbardziej przypadły do gustu, unoszące się w powietrzu piłki. No bo, jak to możliwe? Śmiał się wniebogłosy. 



Zwiedziliśmy też "chatę tajemnic".
Magicznego domu nie zwiedziliśmy. Kolejka była mega długa. Ten punkt programu zostanie zrealizowany następnym razem. Na pewno tu wrócimy. Może w jakiś dzień tygodnia. Długie i zwykłe weekendy odpadają.


Następnym razem zabierzemy ze sobą torbę piknikową. Jest tam kilka fajnych miejsc z "wiszącym " grillem nad paleniskiem. Szkoda, że nie wiedzieliśmy o takiej opcji.
Pogoda była wyśmienita, w sam raz. Dzieciom bardzo się podobało. Masa fajnych atrakcji.
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że 6 km od Farmy, od 17 maja br zostanie otwarte nowe miejsce: Dwór Jabłonowiec. Tam można będzie zobaczyć magiczne stwory pod opieką wróżek-czarodziejek i przeżyć przygodę rodem z książek o małych czarodziejach.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Pink Transparent Star