niedziela, 8 września 2013

Zrobię to za ciebie

                                                             "Zrobię to za ciebie"
                                                               
                                                            błąd nr 6


Zapowiadam kontynuację mojego cyklu "10 błędów popełnianych przez rodziców"!
Nieuniknioną częścią życia jest fakt, że nasze dzieci będą spotykały na swojej drodze trudności i przeszkody. A my, jako  nadoopiekuńczy rodzice, a może nie nadopiekuńczy, będziemy dawali im rozliczne rady (bo to akurat u nas się sprawdziło), aby ustrzec nasze pociechy przed rozczarowaniem, bólem, problemami, które sami doznaliśmy.
W naturalny sposób, rodzice chcą chronić dzieci przed popełnianiem błędów i podejmowaniem decyzji tzw. miej-niż-doskonałych.

Mając być przewodnikiem w życiu swoich dzieci, wpadają w pułapkę "zrobię to za ciebie".
W ten sposób pozbawiamy nasze dzieci możliwości uczenia się na własnych błędach. Nieświadome zachęcamy je, poprzez tzw. dobre rady zależności od nas, zamiast uczyć je samodzielności i niezależności.

Nie pozwalając dzieciom doświadczać konsekwencji swojego postępowania, powodujemy ich frustrację i zniechęcenie, ponieważ zostaje ograniczone ich naturalne pragnienie rozwoju i dorastania.

Uczenie się na własnych błędach, nie powinno mieć miejsca,  tylko wówczas, kiedy zagraża bezpieczeństwu dziecka lub zostają naruszone prawa innych. To oczywiste.
W innych przypadkach pozwalajmy dzieciom uczyć się na logicznych konsekwencjach swojego postępowania lub pomagajmy w rozwiązywaniu problemów tylko wtedy, gdy konieczna jest  ingerencja rodzica.

Sama nie raz "łapałam się" na tym, że wyręczałam moją 4-latkę. Za wolno się ubierała, to jej pomagałam. Nie chciała jeść, mówiłam: nakarmię cię. 

Jak dziecko może mieć motywację do ubierania się, skoro wie, że i tak mama go ubierze?

Pewne, sprawy należy ustalić wcześniej z dzieckiem. Ustalamy zasady i konsekwentnie się ich trzymamy. Na przykład, gdy dziecko nie ubierze się, to nie będzie oglądania bajek. Pomagamy mu  ( tu: np. w ubieraniu) ewentualnie wtedy, gdy poprosi o pomoc w wykonaniu konkretnej czynności. Pokazujemy wtedy, jak samemu poradzić sobie następnym razem.
Podejście takie wymaga trochę więcej wysiłku, ale zaowocuje sukcesem na długi czas.

Tak sobie teraz myślę, że zaczynam lepiej rozumieć skąd bierze się znany wszystkim mamom bunt dwulatka, który u jednych dzieci rozpoczyna się w  różnych momentach ich życia.
Dzieci chcą wtedy robić wiele rzeczy..same! Same chcą się ubierać, jeść, wycierać sobie pupę, same wsiadać na auto, na rower, poznawać świat, biegać, próbować i smakować  życia.
Pewnie, że nie możemy im na wszystko pozwalać, ale jeżeli konsekwencje postępowania nie zagrażają zdrowiu czy życiu naszego maluszka, to dajmy dziecku smakować świat.
To co z tego, że będzie  umorusane, ucząc się jeść samodzielnie i kaszka wyląduje na ścianie? Będziemy mieli więcej pracy, ale dziecko będzie szczęśliwe, bo samo nauczyło się wkładać łyżeczkę do buzi. 
Wiem co piszę, bo mój synek ma nieco ponad roczek  i nie pozwala się karmić. Złości się, kiedy nie może sam jeść. Idąc na kompromis z mamusią, niekiedy pozwala drugą łyżeczką  sobie pomóc.

Pozwalanie dzieciom na doświadczanie logicznych konsekwencji swoich działań dotyczy dzieci w każdym wieku.
Spójrzmy na taką sytuację: jeśli nastolatek zapomina wrzucać brudne ubrania do kosza z praniem, nauczy się to robić, kiedy nie będzie miał w czym pójść do szkoły.
Jeszcze lepiej byłoby od początku uczyć nastolatka odpowiedzialnym za pranie swoich rzeczy.

Rozwiązywanie problemów

To o czym pisałam wyżej. W sytuacjach, gdy niezbędny jest aktywny udział rodziców w życiu dziecka, ważne jest, by angażować także dziecko. Chodzi tu o rozwiązywanie problemów. Kiedy pojawi się taka sytuacja, rodzic osiągnie więcej, prosząc o pomoc dziecko i wspólnie rozwiązując problem, a nie wydając rozkazy i tzw.dyrektywy.
Taki proces wymaga trochę więcej wysiłku i czasu, ale zmniejsza prawdopodobieństwo konfliktu  miedzy rodzicem, a dzieckiem. Włączając w ten proces dziecko, dorosły może zapewnić lepszą współpracę i poczucie spełnienia, gdy problem zostanie rozwiązany.

Podsumuwując, kiedy to możliwe pozwalajmy dzieciom uczyć się na logicznych konsekwencjach swojego postępowania. Rozwiązywanie problemów za dzieci wywołuje ich złość i pogłębia zależność. Uczenie się na własnych błędach jest niewłaściwe tylko wtedy, kiedy zagraża bezpieczeństwu dziecka lub zostają naruszone prawa innych. Pomagajmy w rozwiązywaniu problemów tylko wtedy, kiedy konieczna jest nasza ingerencja.

Na podstawie książki Kevina Steede'a "10 błędów popełnianych przez dobrych rodziców" z serii wychowanie dzieci.

14 komentarzy:

  1. zgadzam się w zupełności, choć wiem, że czasem trudno jest od strony rodzica tak właśnie reagować. mama zwykle myśli: jak ja to zrobię będzie szybciej - gdy ma coś pilnego do zrobienia, załatwienia. ale warto czasem się zatrzymać i dać dziecku przejąć inicjatywę w poznawaniu świata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładanie tak jest, wciąż się gdzieś spieszymy i musimy wszystko i szybko.

      Usuń
  2. Dobrze napisane. Tylko często te amiany musimy zacząć od siebie. Niejednokrotnie tak mam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też tak mam.. i wciąż uczę się cierpliwości przy moich dzieciach

      Usuń
  3. Ciężko nie popaść w tą pułapkę, znam to z doświadczenia... Jak pomogę Jej się ubrać, to szybciej wyjdziemy, jak nakarmię, to zje więcej itd itd... Niestety bardzo szybko obraca się to i przeciwko nam i przeciwko Dziecku. Kluczem do wszystkiego wydaje mi się jednak konsekwencja, kiedy Eliza była mała nie doceniałam tego, co właśnie może zdziałać bycie konsekwentnym, mam nadzieję, że przy Lilce uda mi się uniknąć tych błędów.

    OdpowiedzUsuń
  4. jest w tym dużo racji, dzieci są sfrustrowane, gdy nie pozwalamy im na samodzielność, mój synek jest w podobnym wieku do Twojego i również je samodzielnie. Różnie to wychodzi i sprzątania jest czasem co niemiara, ale on nie daje się karmić. Coraz lepiej radzi sobie z widelcem i łyżeczką i widać że daje mu to satysfakcję. I nam również:) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba dać dzieciom wolną rękę przy takich okazjach, jakich możemy to zrobić oczywiście.
      A w dłuższym okresie czasu opłaci się nam to:))

      Usuń
  5. Dziękuję Ci za ten wpis! Właśnie dotarło do mnie jak często próbuję wyręczać mojego malucha. Warto zmienić czasami nastawienie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. warto:)choć wiem, że przy niektórych sytuacjach bywa to trudne.

      Usuń
  6. Mądry wpis. Czasem jednak trudno o tę mądrość w życiu codziennym, gdy człowiek się spieszy lub nie zastanowi głębiej. Ale warto kierować się tym co ostatecznie jest najlepsze dla dziecka, a nie dla danej sytuacji (bo mama zrobi to lepiej i szybciej).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, czasem warto się zatrzymać w gonitwie dnia codziennego.

      Usuń
  7. My właśnie jesteśmy na etapie SIAM - więc ja SIAM to SIAM :))) aczkolwiek czasem cierpliwość szwankuje :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się nauczyłam być cierpliwa przy dzieciach i wziąć się uczę..:)

      Usuń
    2. ach z tą cierpliwością różnie bywa ;) u nas najpierw jest "ja sam", a zaraz potem "ja nie umiem, mama pomóż" ;)

      Usuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz:)
Chętnie odwiedzę również Twojego bloga i podzielę się moimi uwagami:)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Pink Transparent Star