środa, 18 czerwca 2014

Nie prasuję, bo.. po co.

Nie prasuję i dobrze mi z tym. 
Do napisania postu, który kiełkował od dawna w mojej głowie,  zmotywowała mnie Wiola Galla, której prasowanie kojarzyło się z udręką, a teraz tak nie jest - dzięki ... zmianie żelazka. Chociaż, nadal nie lubi prasowania, to ma żelazko, którym zapewne wyprasuje wszystko szybciej i efektywniej.

Źródło


Dla mnie kiedyś  prasowanie było obojętne; ani lubiłam, ani nie lubiłam. I super żelazko nie ma tu nic do rzeczy.

Nie zliczę, ile godzin miesięcznie oszczędzam dzięki mojej decyzji. Dobra, policzę. Tygodniowo zajmowało mi to około... pięć, sześć godzin, w zależności, czy przypadkiem nie oglądałam filmu w telewizji w międzyczasie, co wydłużało dwukrotnie prasowanie. Na miesiąc daje to niezły wynik, dajmy na to dwadzieścia godzin.

Ktoś pomyśli: Jak to? Ubiera wymięte ubrania?
Nie do końca tak to jest.
Moje zasady , które jakoś naturalnie przyjęły się w domu to :
  • Pranie rozwieszane jest na suszarce, wcześniej roztrzepane dokładnie.  
  • Nigdy nie zapełniam pralki na full. Zostawiam odrobinę luzu. Pranie, po zakończeniu prania nie jest wymiętoszone.
  • Koszule, bluzki w miarę możliwości wieszam na wieszakach; te do biura, do pracy zwłaszcza. Jeśli naprawdę trzeba to przed wyjściem "przejadę" żelazkiem i raz dwa trzy gotowe.
  • Pranie zaraz po jego wyschnięciu składam i ..hoop na swoje miejsce.
  • Dzieciom ubranek nie prasuję. Bawełniane ubranka dziecięce, po kilku minutach świetnie same się rozprasowują na dziecku.
Nieprasowanie daje mi motywację do trzymania ładnie poskładanych ubrań w szafkach. Poza tym, jest ekologiczne, biorąc pod uwagę oszczędności w kwestii zużycia prądu.
Jak pomyślę, ile czasu zaoszczędzę na nieprasowaniu i myśleniu o prasowaniu sterty ubrań, to od razu mam lepszy nastrój. Nikt przez to nie jest pokrzywdzony. Dzieci są uśmiechnięte, zadowolone, mąż też ( jak musi, sam sobie wyprasuje; wie dobrze jak to się robi i chwała mu za to, że jest samodzielny). Dzięki temu ten czas mogę przeznaczyć na rodzinę, czas dla siebie czy inne przyjemności.

W innych krajach, tych po sąsiedzku na przykład,  dzieciom na przykład ( nie wiem jak dorośli) ubrań się nie prasuje, bo jak mawia moja siostra, która mieszka w Niemczech, byłoby obciachem posłać dziecko do przedszkola w wyprasowanych spodniach. Taka ciekawostka.

Aha, to moje drugie wakacje, na które nie zabrałam żelazka podróżnego. Więcej miejsca w walizce i mniej "na głowie".


10 komentarzy:

  1. Ja też nie prasuję:) Kiedyś miałam zryw i postanowiłam wyprasować ubrania. Po 3 godzinach przy żelazku zrezygnowałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzielna byłaś, ja najdłużej wytrzymałam max 2 godziny;)

      Usuń
  2. Ja prasuje w trakcie oglądania filmów. Łączę przyjemne z pożytecznym i dzięki temu nie odczuwam tego jako przykrego obowiązku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak robiłam za czasów, kiedy ..prasowałam. Teraz nie wchodziłoby to w grę, bo nie tylko, nie prasuję, co nie oglądam telewizji. Często z braku czasu, chociaż to niejeden powód.

      Usuń
  3. Dopiero dzisiaj trafiłam na ten post, dzięki za podlinkowanie. faktycznie teraz prasuje mi się wygodniej, co nie znaczy, że prasowanie polubiłam. Nadal staram się go unikać ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz:)
Chętnie odwiedzę również Twojego bloga i podzielę się moimi uwagami:)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Pink Transparent Star