Nie wszystkie najmłodsze maluchy, mam na myśli pół czy roczne dzieci, są zainteresowane książeczkami, czy chwilowym skupieniem uwagi na czymś co przypomina książeczkę i ma strony.
Całkiem niezłym, tak sobie myślę, pomysłem jest oswojenie dzieci i wprowadzenie ich do tej książkowej krainy.Tak było w przypadku mojej, obecnie prawie 4-letniej, córki.A teraz próbuję zaszczepić "bakcyla" książkowego u mojego synka. U niego jest jakby ciut trudniej.Córka, w wieku 6 miesięcy miała swoje faworytki książeczkowe, wręcz były jej to ulubione "zabawki".O tym w II części posta.
Najpierw zacznę od szeleszczących i piszczących zabawek, przypominających bajeczki.
Książeczki do kąpieli.
Zna prawie każda mama.A tej mamie, która jeszcze się waha nad kupnem to polecam. Moja córka i teraz 7 miesięczny synek uwielbiają ją.Jest mięciutka, ma piszczek, który po lekkim naciśnięciu wydaje, miły dla ucha, dźwięk.Nasza ma sześć, zaokrąglonych, bez ostrych końców, stron plus okładka.Ma kolorowe, związane z kąpielą obrazki - co dodatkowo zachęca dziecko do zabawy w wodzie, bo bohaterowie bajeczki tak robią:)Jak widać, jest lekko podniszczona, ale nadal spełnia swoje funkcje, a jej "zużycie" pokazuje jak chętnie dzieci moje się nią bawiły i bawią.
Książeczka plastykowa.
Tę wersję książeczki otrzymał synek od św. Mikołaja.Zabawka firmy Mattel czy jak kto woli Fisher Price.Tych zabawek nie będę reklamować, bo wiemy wszystkie jakiej dobrej są jakości.Według mnie jest super.Córka nawet czasem się nią bawi:)
Książeczka jest nie za duża, nie za mała, w sam raz.
Jest to książeczka dźwiękowa w wersji polsko-angielskiej, z sześcioma stronami.Otwierając pierwszą stroną, bardzo miły dla ucha, dźwięczny, dziecięcy głos czyta co jest napisane na stronie, po polsku i po angielsku.Dodatkowo, przesuwając górny czerwony z pieskiem suwaczek usłyszymy, że żółte słoneczko na obrazku to kółko - po polsku i angielsku lub czerwony trójkąt to łódka.Fioletowe pokrętło z boku wygrywa muzyczkę i mówi co widzimy na obrazku, w przypadku zwierzątek, też wydaje ich odgłosy.
Dla mnie maksymalnie edukacyjna książeczka, strony nie do zniszczenia, kolorowe obrazki i dźwięki zajmą maluszka na dłuższą chwilę.
Książeczki z materiału.
Moja córka nie przepadała za nimi.Bardziej interesowały ją metki przy tych książeczkach. Za to synek je lubi, a zwłaszcza tę, z pomarańczowymi frędzelkami.Są szeleszczące, miłe w dotyku, z lusterkiem, z frędzelkami i kolorowymi obrazkami.
My mamy takie jak poniżej na obrazkach.Niebieska, kupiona w jednym z hipermarketów, a druga w zwykłym, sklepie z zabawkami.
W kolejnym poście napiszę o prawdziwych książeczkach dźwiękowych i o tym czy moje dzieci je polubiły.
Te do kąpieli i z materiału też mamy, bardzo się sprawdziły, jak Maluch był młodszy. Tej plastikowej nie mamy. Był moment, że bardzo mnie kusiła i zastanawiałam się, czy jej nie kupić.
OdpowiedzUsuńmam wszystkie z wyżej zaprezentowanych. Tą kąpielową z Kubusiem- "cztery pory roku", ta interaktywną plastikową z Smily Play nie odbiega od FP, i materiałową z Playskool. Wszystkie się doskonale sprawdziły. Plastikowa nadal popularna:)ze względu na różne dźwięki:)
OdpowiedzUsuńPs. wysłałam do Ciebie maila na adres podany na blogu, gdybyś miała chwilkę i zerknęła, było by mi bardzo miło:)
mój synek uwielbia książki i ma ich całkiem sporo. W Boże Narodzenie do kolekcji dołączyła dźwiękowa. Jednak najbardziej lubi tradycyjne, papierowe bajki i mamę w roli lektora ;)
OdpowiedzUsuńWojtka interesuje każda książka..ale to dlatego że wszystko dalej pakuje do buzi. Jak coś ma strony to można je fajnie porozdzierać:) Będziemy musieli bardzo uważać na bajeczki, żeby zostały użyte w odpowiedni sposób.
OdpowiedzUsuńPóki co Wojtka ulubiona książeczka zakupiona w tesco szeleści i piszczy - jego number one!
Mój mały ma 10 miesięcy uwielbia się nimi bawić, ale nie jest zainteresowany jak je czytam może pare sekund. Niźle się musze przy tym nagimnastykować.
OdpowiedzUsuń